okwitość i krasę epok odświeżających się. Biblia podobną jest do piramid, Iliada do Partenonu, Homer do Fidyasza. Dante w XIII wieku, to ostatni kościół romański; Szekspir w XVI, to ostatnia katedra gotycka.
Tak więc — że tu streścimy, cośmy dotychczas w krótkości wypowiedzieli — tak więc rodzaj ludzki posiada dwie księgi, dwa życiorysy, dwa testamenta: budownictwo i druk, Biblię kamienną i Biblię papierową. Bez wątpienia, patrząc na te dwie Biblie, tak szeroko rozwarte przez wieki, wolno żałować widzialnego majestatu pisma granitowego, tych olbrzymich alfabetów, złożonych z kolumnad, z obelisków, z wież, z baszt, z kopuł, tych niejako gór ludzkich, pokrywających świat i przeszłość, od piramidy aż do dzwonnicy, od Cheopsa aż do Strasburga. Trzeba odczytywać przeszłość na tych marmurowych stronicach; trzeba podziwiać tę księgę przez budownictwo spisaną i ciągle przewracać jéj karty; lecz nie należy odmawiać wielkości gmachowi, który z kolei druk wznosi.
Gmach to olbrzymi, zaiste. Nie pamiętam już, który statysta obliczył, że kładąc jeden na drugi wszystkie tomy, wydane przez prassę od czasu Gutenberga, możnaby zapełnić przestrzeń dzielącą ziemię od księżyca; nie o tego to jednak rodzaju wielkości chcielibyśmy tu mówić. Chociaż, gdy w myśli szukamy ogólnego obrazu wszystkich nagromadzonych aż do dni naszych płodów druku, czyliż nie przedstawia się nam całość ta w kształcie ogromnego budynku, któremu świat cały podstawą, nad którym ludzkość nieustannie pracuje, a którego głowa potworna kryje się w głębokich mgłach przyszłości? Jest-to mrowisko duchów; ul, dokąd wszystkie wyobraźnie, te pszczoły złocone, nektar swój znoszą; gmach o tysiącznych piętrach. Tu i owdzie dają się widziéć otwory ciemnych jaskiń nauki, krzyżujące się w jego wnętrzach. Po szczytach i poboczach sztuka rozsypała swe arabeski, różyczkowe tarcze i koronki. Wszelkie dzieło pojedyncze, na pozór nieraz dziwaczne i odosobnione, ma tu swe miejsce i swe wytyczne znaczenie. Harmonia wynika z całości. Od katedry Szekspira aż do meczetu Byrona, tysiące wieżyczek wieńczą w malowniczym nieładzie tę metropolię myśli powszechnéj. U jéj podstawy wpisano kilka starożytnych tytułów ludzkości, które budownictwo pominęło. Na lewo od wejścia umieszczono starą płaskorzeźbę z białego marmuru Homera; na prawo Biblia wielojęzykowa podnosi swych siedm głów. Daléj jeży się hydra romancerosów, i kilku innych niedokształtów twórczości ludzkiéj, Weda i Nibelungi. Zkądinąd cudowny gmach pozostaje wciąż niewykończonym. Prassa, machina ta olbrzymia, bez przerwy pochłaniająca wszech-umysłową treść społecznego żywota, nie przestaje wytwarzać jednocześnie nowych materyałów dla swego dzieła. Cały rodzaj ludzki zalega bu-
Strona:Wiktor Hugo - Katedra Najświętszéj Panny Paryzkiéj.djvu/173
Ta strona została przepisana.