Strona:Wiktor Hugo - Katedra Najświętszéj Panny Paryzkiéj.djvu/192

Ta strona została przepisana.

częli ją nazywać Różą, a inni Różyczką, i tak się biedna zgubiła... Eustaszku, niech cię tylko raz jeszcze zobaczę z plackiem w ustach!... Pewnéj niedzieli, gdy Różyczka przyszła do kościoła ze złotym krzyżykiem na szyi, od razuśmy poznały, że już po niéj!... W czternastym roku! (Czy możecie sobie coś podobnego wyobrazić? Nasamprzód, był to młody wice-hrabia de Cormontreuil, który ma zamek o milkę od Reims; potém pan Henryk de Triancourt, koniuszy królewski; potém Chiart de Beaulion, figura mniéj wielmożna, bo tylko urzędnik dworski; potém schodzące coraz niżéj i niżéj, Guery Aubergeon, krajczy pachołek królewski; potém Macé de Frépus, golibroda Jmci królewicza; potém Thévenin le Moine, kuchta królewski; potém, wciąż tymże porządkiem z młodszego na mniéj znacznego trafiając, zeszła aż do Wilhelma Racine, dudarza, i Thierry’ego de Mer, lampucera. W końcu biedna Perełka wszystkim ze wszystkiém się zaprzepaściła; złotko jéj wyczerpało się do ostatniego szeląga. Cóż wam jeszcze mam powiedziéć, moje kochane? Podczas koronacji, w tym samym roku 61, ona to właśnie słała łoże królowi niewartów... W tym samym roku!
Mahietta westchnęła i otarła łzy spływające z oczu.
— Historya to wcale nie nadzwyczajna — rzekła Gerwaza — i nie widzę w tém wszystkiém ani cyganów, ani dzieci.
— Cierpliwości! — odparła Mahietta; — co do dziecka, będziecie je zaraz miały. W roku 66, lat temu blizko szesnaście, właśnie w dzień Św. Pawła, Róża powiła dziewczynkę. Nieszczęsna! była to dla niéj wielka radość; oddawna już chciała miéć dziecko. Jéj matka, dobra kobieta, ale do niczego, umarła. Róża nie miała odtąd nikogo na świecie, coby ją kochał, ani kogoby kochała. Od lat pięciu, od dnia swego upadku, była téż to najnieszczęśliwsza istota na ziemi. Sama samiuteńka na świecie, wytykaną była palcami, łajaną publicznie, bitą przez pachołków miejskich, wyśmiewaną od odartusów ulicznych. Do tego, nadbiegł dwudziesty roczek życia, a dwadzieścia lat, to starość dla miłośnie. Swawola przynosiła jéj zaledwie tyle już tylko, ile dawniéj miała z robótek cacedełkowych. Każda nowa zmarszczka dukata jéj odbierała. Zima znów stawała się straszną; na kominku jéj coraz częściéj brakło polanka i coraz częściéj chleba nie było w niecce. Pracować już nie mogła, bo namiętnościom raz się oddawszy, stała się tém samem leniwą; cierpiała podwójnie, gdyż ze swojéj strony lenistwo czyniło ją bardziéj jeszcze namiętną. W ten to przynajmniéj sposób tłómaczy ksiądz proboszcz z Saint-Rémy, dla czego podobne kobiéty, gdy się zestarzeją, czują biedaczki silniéj, niż inne, zimno i głód.
— Tak, dajmy na to zauważyła Gerwaza — ale gdzież są cyganie?
— Poczekajże chwilkę, Gerwazo! — odezwała się Oudarda, któréj