Strona:Wiktor Hugo - Katedra Najświętszéj Panny Paryzkiéj.djvu/196

Ta strona została przepisana.

rozdzierający widok, Oudardo. Widziałam człowieka bardzo twardego serca, prokuratora Lacabre’a, jak płakał rzewnemi łzami. Biedna matka!.. Wieczorem wróciła do siebie. Podczas jéj nieobecności jedna z sąsiadek widziała dwie cyganki, wchodzące ukradkiem do jéj mieszkania z jakiémś zawiniątkiem w rękach; po chwili wyszły i śpiesznie się oddaliły. Po tych odwiedzinach u Perełki dały się słyszéć krzyki dziecięce. Matka buchnęła śmiechem radosnym, wbiegła, a raczéj wleciała po schodach na górę, wywaliła drzwi i weszła... Strach pomyśléć, Oudardo! Zamiast jéj ślicznéj małéj Anielki tak zdrowéj, tak świeżéj, jakiś mały potwór odrażający, kulawy, ślepy, kaleka, czołgał się, piszcząc po podłodze. Perełka z przestrachu zakryła sobie oczy. „O! — zawołała — czyżby te czarownice przemieniły moją córkę w to straszliwe zwierzę?“ Pośpieszono wynieść straszydło, bo mogło doprowadzić ją do wścieklizny. Było to dziecko któréjś cyganki powite djabłu. Zdawało się miéć około czterech lat i mówiło nieludzkim jakimś językiem... Perełka rzuciła się na mały trzewiczek, który jeden tylko jéj został z tego wszystkiego co kochała. Długo leżała na nim nieruchoma, niema, bez oddechu; sądzono że umarła. Nagle zadrżała całém ciałem, wściekłemi pocałunkami pokryła drogą pamiątkę i zalała się tak obfitym potokiem łez, jakby jéj serce pękło. Wierzcie mi, i mybyśmy wszystkie tak płakały. Mówiła: „O! moja córko! moja ładna mała Anielko, gdzieś ty teraz?“ aż nam się wszystko we wnętrznościach przewracało. Dziś jeszcze mi łzy cieką na samo wspomnienie. Bo, widzicie, nasze dzieci, to szpik naszych kości... Mój biedny Eustaszku! Ślicznoto moja!.. Gdybyście wiedziały, jaki on miły! Wczoraj mówił do mnie: „Ja koniecznie chcę być wojakiem“. O mój Eustaszku! gdybym cię broń Boże straciła!... Perełka nagle się podniosła i pobiegła przez miasto krzycząc: „Do obozu cyganów! do obozu cyganów! Dajcie mi żołnierzy! spalić te czarownice!“ Cyganie już byli daleko. Noc ciemna zapadła. Nie można było ich gonić. Nazajutrz, o dwie mile od Reims, w zaroślach między Gueux a Tilloy, znaleziono resztki wielkiego ogniska, kilka wstążek, które należały do dziecka Perełki, ślady krwi i trochę gnoju koźlego. Działo się to akurat w sobotę. Nikt nie wątpił, że cyganie w tych zaroślach mieli z djabłem naradę i że pożarli dziecko w towarzystwie Belzebuba, jak się to praktykuje u mahometanów. Perełka, gdy się dowiedziała o tych strasznych rzeczach, ani jednéj już łzy nie wylała, tylko poruszyła ustami, jakby chciała mówić, ale nie mogła. Nazajutrz jéj włosy były siwe. Na drugi dzień, znikła.
— W saméj rzeczy to okropna historya — rzekła Oudarda — nawet Burgundczyka do łez-by wzruszyła!
— Teraz nie dziwię się, że się tak lękasz cyganów — dodała Gerwaza.