Strona:Wiktor Hugo - Katedra Najświętszéj Panny Paryzkiéj.djvu/201

Ta strona została przepisana.

— Siostrą Gudulą.
— A ja — domówiła Mahietta — nazywam ją Różą Perełką.
I, kładąc palec na usta, dała znak zdumionéj Oudardzie, aby wychyliła głowę za kratę,
Oudarda usłuchała i spostrzegła w kącie, gdzie w ponurym zachwycie tkwił wzrok pustelnicy, mały trzewiczek z różowego atłasu, pokryty złotemi i srebrnemi wyszyciami.
Po Oudardzie spojrzała Gerwaza, i wtedy trzy kobiety, patrząc na nieszczęśliwą matkę, zaczęły płakać.
Wszakże ani ich spojrzenia, ani ich łzy nie wywiodły pustelnicy ze stanu, w jakim się znajdywała. Jéj ręce pozostały załamane na kolanach, usta nieme, oczy nieruchome; widok zaś tego małego trzewiczka zdolnym był przeszyć serce każdego, kto znał jego przeszłość.
Kobiety nie wymówiły jeszcze ani słowa; lękały się odezwać, nawet pocichu. To wielkie milczenie, ta wielka boleść, to wielkie opuszczenie, w którém znikło wszystko, okrom strasznego wspomnienia, sprawiało na nich wrażenie, jakiegoby doznały przed wielkim ołtarzem w dzień Zmartwychwstania lub Bożego Narodzenia. Milczały, rozmyślały i były gotowe uklęknąć. Zdawało się im, że weszły do kościoła podczas rozpamiętywania Męki Pańskiej.
Nareszcie Gerwaza, najciekawsza z trzech i wskutek tego najmniéj czuła, spróbowała wejść w rozmowę z pustelnicą::
— Siostro! siostro Gudulo!
Powtórzyła ten wykrzyknik aż trzy razy, podwyższając głos za każdym razem. Pustelnia nie poruszyła się; ani słowa, ani spojrzenia, ani westchnienia, ani znaku życia.
Po kolei Oudarda, głosem słodszym i bardziéj ujmującym, zawołała: A
— Siostro! siostro Swięta-Gudulo!
Toż samo milczenie, taż sama nieruchomość.
— Dziwna kobieta! — wykrzyknęła Gerwaza — wystrzał z moździerza jéj-by nie poruszył.
— Ogłuchła może — rzekła Oudarda.
— Może oślepła — dodała Gerwaza.
— Lub téż umarła — zauważyła Mahietta.
To pewna, że jeżeli dusza jeszcze nie była porzuciła tego bezwładnego, uśpionego ciała, to w każdym razie skryła się w takich głębokościach, dokąd wrażenia organów zewnętrznych wcale nie dochodziły.
— Trzeba chyba będzie — rzekła Oudarda — zostawić placek na okienku; dzieciak go jaki weźmie. Jakby ją obudzić?
Eustaszek, którego uwaga była do téj chwili zajętą małym wózkiem ciągnionym przez dużego psa, spostrzegł nagle, że jego trzy