— Święto; zapominają o mnie. Dobrze robią. Dlaczegóżby świat miał o mnie pamiętać, kiedy ja o nim wcale nie myślę? Gdy węgiel zgaśnie, popiół go chłodny okryje.
I jakby zmęczona tém co powiedziała, spuściła znowuż głowę na kolana. Prosta a litościwa Oudarda, któréj się zdawało, że pustelnica w ostatnich swoich słowach, uskarżała jeszcze na zimno, odrzekła prostodusznie:
— Więc chcesz trochę ognia?
— Ognia! — rzekła dziwnym tonem worecznica — a czy rozniecicie także zarzewie dla biednéj małéj, która od piętnastu lat spoczywa pod ziemią?
Wszystkie jéj członki drgnęły, głos drżał, oczy błyszczały; nagle podniosła się na kolana, wyciągnęła swoją białą, wychudłą rękę ku dziecku, które spoglądało na nią ze zdziwieniem, i wykrzyknęła:
— Weźcie ztąd to dziecko. Cyganka idzie.
To powiedziawszy, padła twarzą na ziemię, a czoło jéj, uderzając o podłogę, wydało odgłos kamienia spadającego na kamień. Kobiety sądziły, że się zabiła. Po chwili jednak worecznica poruszyła się; ujrzały ją pełznącą na kolanach aż do kąta, gdzie się znajdował mały trzewiczek. Wtedy zabrakło im odwagi patrzéć na nią; nie widziały jéj, ale słyszały tysiączne pocałunki i tysiączne westchnienia, zmięszane z rozdzierającemi krzykami i głuchemi uderzeniami, podobnemi do uderzeń głowy o mur; nareszcie, po jedném z takich uderzeń, tak silném i gwałtowném, że wszystkie trzy zawahały się na nogach, nie więcéj nie słyszały.
— Czyżby się zabiła? — rzekła Gerwaza, odważając się okiem przez okienko. — Siostro, siostro Gudulo!
— Siostro Gudulo! — powtórzyła Oudarda.
— Ach! mój Boże! nie rusza się! — ubolewała Gerwaza — może umarła! Gudulo! Gudulo!
Mahietta, z oddechem przytłumionym do tego stopnia, że nie mogła słowa wymówić, uczyniła wysilenie.
— Zaczekajcie — rzekła; poczém zbliżając się do okienka, zawołała: — Różo! Różo Perełko!
Dziecko dmuchające nierozważnie na źle zapalony knot bomby, która mu naraz pryska w oczy, mniéjby się przestraszyło niespodziewanym wybuchem, niżeli Mahietta skutkiem, jaki wywarło imię to rzucone do celi siostry Guduli.
Pustelnica drgnęła całem ciałém, wyprostowała się na go ych nogach i podskoczyła do otworu z oczami tak rozognionemi, że Mahietta z dzieckiem, Oudarda i Gerwaza odskoczyły aż ku ogrodzeniu nadrzecznemu.
Strona:Wiktor Hugo - Katedra Najświętszéj Panny Paryzkiéj.djvu/203
Ta strona została przepisana.