Strona:Wiktor Hugo - Katedra Najświętszéj Panny Paryzkiéj.djvu/251

Ta strona została przepisana.

łem istotnie pełnym galopem. Wychodzę właśnie od tych świętoszek, a ilekroć je opuszczam, zawsze mam pełną gardziel złorzeczeń; zdusiłyby mię gdybym nie wyplunął, do kroćset beczek!
— Chcesz waszmość pójść napić się? — spytał żak.
Propozycya uspokoiła rotmistrza.
— Dlaczegóżby nie? Cóż, kiedy pieniędzy nie mam.
— Ale ja za to mam.
— Ba! o drogę pytasz?
Jehan w miejsce odpowiedzi, z majestatyczną prostotą roztoczył worek przed oczami kapitana. Tymczasem archidyakon, zostawiwszy zdumionego prokuratora, podszedł ku nim, zatrzymał się o kilka kroków, i bacznie śledził obu, wcale przez nich niepostrzeżony, tak byli zajęci kieską.
Phoebus zawołał:
— Sakwa w twéj kieszeni, Jehanku, to księżyc w wiedrze wody. Widzisz ją, lecz nie ma jéj tam. Cień tylko jest. Stawię co chcesz, że to są kamyki.
Jehan odrzekł chłodno:
— Oto są kamyki, któremi sobie pochwy brukuję.
I nie dodawszy już ani słowa, wypróżnił worek u sąsiedniéj przyźby z miną Rzymianina zbawiającego ojczyznę.
— Siły niebieskie! — mruknął Phoebus — dydki, białaki, półzłotki, szczere półfrankowe nakrapianki, denary paryzkie, prawdziwe orzełkowe liardy! Ależ to skarb cały!
Jehan stał dumny i nieporuszony. Kilka groszaków stoczyło się do błota; w zapale, rotmistrz się nachylił z zamiarem podniesienia ich. Jehan go powstrzymał.
— Fe! rotmistrzu Phoebusie de Chateaupers!
Phoebus przeliczył pieniądze, i zwracając się uroczyście ku Jehankowi:
— A czy wiesz, panie bracie — rzekł — że jest tego dwadzieścia trzy soldów paryzkich? Kogóż to obrałeś tak dzisiejszej nocy przy Wali-mordach?
Jehan odrzucił w tył jasną i kędzierzawą swą głowę, i rzekł przymrużająe pogardliwie oczy:
— Ma się, mospanie, brata archidyakona i durnia.
— Na świętego kaduka! — zawołał Phoebus — złoty człowiek!
— Pójdźmy pić! — powiedział Jehan.
— Chodźmy! — powtórzył Phoebus — lecz dokąd?... Pod Jabłuszko Ewy?
— Nie, rotmistrzu, pod Gońca-Wiedzy... idźmy „pod-o-gon-niedźwie-dzi“, jest-to szarada, lubię takie rzeczy.