Strona:Wiktor Hugo - Katedra Najświętszéj Panny Paryzkiéj.djvu/275

Ta strona została przepisana.

i szalbierstwom nieczystym. W zmowie z kozą opętaną przez złego ducha, tu przed kratki sprawiedliwości powołaną, zamordowałaś i zasztyletowałaś, za współudziałem potęg ciemności, przy pomocy uroków i praktyk, rotmistrza od łuczników pocztu Króla Jego Mości, Phoebusa de Châteaupers. Zawsze-li temu uporczywie zaprzeczasz?
— Okropność! — wołało dziewczę kryjąc twarz w dłoniach — Phoebusie mój! Phoebusie!... O, to piekło!
— Zaprzeczasz temu wciąż? — pytał marszałek chłodno.
— Czy zaprzeczam? — jękło dziewczę z mocą przerażającą.
Powstała, wzrok jéj skrzył się.
Marszałek ciągnął raźnie i stanowczo:
— W takim razie, jakże wytłómaczysz ciążące na tobie fakta?
Odrzekła głosem urywanym:
— Powiedziałam już. Nie wiem. To jakiś zakonnik, ksiądz, którego nie znam; mnich piekielny co mię prześladuje.
— Właśnież — jął sędzia — mnich zaklęty, widmo zakapturzone, upiór.
— O panowie! litość miéjcie! jam prosta dziewczyna...
— Cygańskiego rodu — dodał sędzia.
Mistrz Jakób Charmolue ozwał się ze słodyczą:
— Zważywszy na bolesny upór obwinionéj, wnoszę zastosowanie tortury.
— Zezwalam — rzekł marszałek.
Nędzarka drgnęła całém ciałem. Wstała wszakże na rozkaz halabardników, i poprzedzona przez mistrza Charmolue i delegatów officyała, skierowała się krokiem dość siebie pewnym między dwoma wyciągniętemi sznurami straży, ku nizkim podwojom, które się przed nią błyskawicznie rozwarły, i wraz za nią zamknęły; na stroskanym Gringoirze zrobiło to wrażenie potwornéj paszczy pożerającéj biedną istotę.
Gdy znikła, rozległa się w sali skarga żałosna. Był to płacz Dżali.
Posłuchanie zostało zawieszone. Jeden z konsyliarzów, który zwrócił był uwagę przewodniczącego na to, że panowie sędziowie byli zmęczeni, i że czekać na skończenie procedury torturowéj byłoby za długo, otrzymał od marszałka odpowiedź, iż dygnitarz powinien umiéć poświęcać się dla swych obowiązków.
— A głupie i niedorosłe paskudztwo! — rzekł jakiś sędzia posiwiały — skazywać siebie wtedy na pytałki, gdy nikt jeszcze nie wieczerzał.