Strona:Wiktor Hugo - Katedra Najświętszéj Panny Paryzkiéj.djvu/342

Ta strona została przepisana.

— Panie — powiedział głosem poważnym i stanowczym — zrobisz sobie późniéj co zechcesz, ale zabij mię pierwéj.
I mówiąc to, podawał nóż przeciwnikowi. Ten, na nic nie pomny, rzucił się ku żelazu. Ale go zwinnością uprzedziła dziewczyna; wyrwała nóż z ręki Quasimoda, i wybuchając śmiechem szalonym:
— Zbliż się! — zawołała do swego prześladowcy.
Trzymała klingę podniesioną. Zczerniały napastnik postawił się niepewnie. Byłaby go niechybnie żgnęła.
— Nie śmiész? — czy nie śmiész już teraz zbliżyć się, łotrze? — Po czém z wyrazem okrutnego naigrawania się, i pewna, że tysiącem rozpalonych sztyletów przeszyje serce swego kata, dodała: — Myślisz że nie wiem, iż Phoebus mój żyje?!
Mnich obalił Quasimoda jedném uderzeniem kolana, i trzęsąc się cały ze wściekłości, zasunął się pod sklepienie schodów.
Gdy odszedł, Quasimodo podjął gwizdałkę, która cygankę wybawiła.
— Już zrdzewiała — rzekł, oddając ją dziewczynie i sam się wraz oddalił.
Młode dziewczę, wzburzone i przybite gwałtownością okropnego tego zajścia, upadło bez ducha na pościel, i łkającym wybuchło płaczem. Czarne chmury wróciły na jéj widnokrąg chwilowo rozjaśniony.
Ze swojéj strony waryat także wrócił do swojéj celi, omackiem.
Stało się; nie ma wątpliwości: dom Klaudyusz zazdrościł garbatemu dzwonnikowi.
I powtórzył w głębokiéj zadumie fatalne swe słowo:
— Nie, nikt jéj nie posiądzie!


KSIĘGA DZIESIĄTA.

I.Przy ulicy Bernardyńskiéj Gringoire jednym tchem zdobywa się na kilka trafnych myśli.

Skoro tylko Piotr Gringoire naocznie przekonał się, jaki to obrót sprawa bierze, i że tu chcąc niechcąc w robocie będą postronek, powieszenie i inne nieprzyjemności dla głównych osób téj komedyi, postanowił dać pokój wszelkim interwencyom dalszym. Cech hultajski, przy którym pozostał z uwagi, że ostatecznie była to jeszcze najlepsza kompania