— Ba! — odciął się łucznik — wczoraj jeszcze był w tém oknie krzyż rzetelny, że się aż lud żegnał.
Tristan rzucił na worecznicę spojrzenie krzywe.
— Uważam, że kuma jakoś nam mydli.
Gudula czuła, że wszystko zawisło teraz od mocnego trzymania się na duchu, i acz omdlewała z rozpaczy, drwić zaczęła. Matkom stać na takie męztwa.
— Ależ panie — mówiła — człowiek ten upił się niezawodnie; niestworzone rzeczy wygaduje. Rok już blizko, jak wóz z kamieniami uderzył tyłem w okno i żelaza wywalił. I cóżem to jeszcze naklęła brukarza!
— Prawdę mówi — ozwał się drugi szeregowiec — sam byłem przy tém.
Wszędzie się znajdują ludzie, którzy wszystko widzieli. Niespodziewane to świadectwo ożywiło pustelnicę, przechodzącą jak po ostrzu noża po nad przepaściami śledczych tych badań.
Ale znać skazaną była na ciągłą dwójplątnicę nadziei i bojaźni.
— Jeśliby rzeczywiście wóz wyłamał sztaby — nastawał pierwszy łucznik — to kawałki ich byłyby skierowane do środka nie zaś jak są, na zewnątrz.
— Oho! — powiedział Tristan do żołnierza — masz bratku legawcowy nos urzędnika z kasztelu. Odpowiedz na to, stara.
— A Matko Najświętsza! — zawołała kobieta głosem mimowolnie łez pełnym — przysięgam ci, panie najmiłościwszy, że żelaza te wóz połamał. Toż tamten oto człowiek widział, I cóż to zresztą ma do waszéj cyganki?
— Hm — mruknął Tristan.
— Do licha! — rozpoczął żołdak pogłaskany pochwałą wojewody — złomki żelaza świeżutkie są całkiem.
Tristan się wyprostował. Worecznica pobladła jak chusta.
— Ile, mówisz, jest czasu od owego woza?
— Miesiąc, dwa tygodnie, jasny panie. Zkąd ja mam wiedziéć, biedna?
— Pierwéj powiedziała że rok z górą — podchwycił żołdak.
— Sprawa nieczysta! — warknął Tristan.
— Wielmożny, jasny panie! — wołała Gudula, przyciskając się wciąż do okna i drżąca ze strachu, by nie przyszło któremu do głowy zajrzéć do celki — jasny panie! przysięgam, że kratę wyłamał wóz. Klnę ci się na wszystkich świętych Pańskich. Niech mię piekło porwie, niech Boga nie oglądam, jeżeli nie wóz!
— Za gorąco mi waśćka przysięgasz — zauważył Tristan z trafnością inkwizytorską.
Pustelnica czuła, że w niéj jedna po drugiéj pękały sprężyny przy-
Strona:Wiktor Hugo - Katedra Najświętszéj Panny Paryzkiéj.djvu/426
Ta strona została przepisana.