dyusz posiadał klucz od schodów prowadzących do schronienia dziewczyny; przypomniał dwie nocne jego wyprawy i napaści na młodą tancerkę, jednę któréj on, Quasimodo, dopomagał, drugą, któréj przeszkodził. Tysiączne szczegóły stanęły mu w oczach, i niebawem nabrał przekonania, że nie kto inny, jeno archidyakon porwał mu cygankę, Tak jednak serdecznie czcił kapłana, — wdzięczność, poświęcenie, przywiązanie tak głęboko duszę mu przepoiły, że nawet w téj chwili stawiały jeszcze opór zgryźliwym natarciom zazdrości i rozpaczy.
Rozmyślał nad postępkiem arehidyakona, a gniew krwawy i śmiertelny, jakiby się w nim zapalił był z tego powodu niechybnie przeciw każdemu innemu, obracał się w sercu nieszczęśliwego garbuska tylko w nadwyżkę bólu, przy imieniu Klaudyusza Frollo.
Bijąc się tak z falami uczuć gwałtownych a sprzecznych, ujrzał naraz — ile że świt mocno już pobielał filary kabłękowe — na górném piętrze Notre-Dame, przy załamie galeryi okalającéj nadołtarzowy szczyt katedry, postać przesuwającą się. Postać ta zmierzała ku jego stronie. Poznał ją. Był to archidyakon. Klaudyusz postępował krokiem wolnym i ciężkim. Idąc nie patrzał przed siebie; kierował się ku wieży północnéj, twarz jego atoli w bok zwróconą była, ku prawemu wybrzeżu Sekwany, a głowę miał podniesioną, jak gdyby chciał czegoś dojrzéć po za dachami domów. Sowa często przybiera postawę tę krzywą. Leci ku jednemu punktowi, a ślepie wytężone ma ku drugiemu. Ksiądz przeszedł w ten sposób po nad głowa Quasimoda, nie spostrzegłszy go.
Dzwonnik, którego nagłe to zjawienie się mogilnym chłodem oblało, ujrzał jako się ksiądz zagłębił pod wejście na schody wieży północnéj. Czytelnikowi wiadomo, że z wieży téj roztacza się widok na ratusz miejski. Quasimodo powstał i podążył za archidyakonem.
Garbus wstąpił na schody, chcąc wiedziéć po co Klaudyusz na nie wstępował. Zresztą biedny dzwonnik sam nie wiedział, jak sobie począć, coby miał do powiedzenia, ani czegoby żądał. Przepełniony był wściekłością, przepełniony bojaźnią. Archidyakon i cyganka bój wiedli w jego sercu.
Gdy sięgał wierzchołka dzwonnicy, i zanim opuszczał cień schodów wszedł na krużganek szczytowy, ostrożnie zbadał pierwéj, gdzie się ksiądz znajduje. Ksiądz tyłem do niego był odwrócony. Poręcze świetlisto wycinane okalają krużganek dzwonniczny. Ksiądz, mając wzrok zatopiony w głąb miasta, oparł się piersią o tę z czterech poprzecznie poręczy, która była od strony mostu Najświętszéj Panny.
Quasimodo, wilczym krokiem z tyłu ku niemu się zbliżający, szedł zobaczyć, czemuby się tak ksiądz przypatrywał. Uwaga Klaudyusza do tyla skupioną była i czém inném zajętą, że nie słyszał nadchodzącego dzwonnika,
Strona:Wiktor Hugo - Katedra Najświętszéj Panny Paryzkiéj.djvu/437
Ta strona została przepisana.