i rzec-by można duszących się pod temi białemi i żółtemi kapami, które na nich Gringoire ponaciągał.
Pomimo to, skoro tylko poeta nasz spostrzegł, że się spokojność ustaliła nieco, wpadł wraz na pomysł, który omal wszystkiego nie ocalił.
— Panie — powiedział, zwracając się do jednego ze swoich sąsiadów, poczciwego i tłustego jegomościa o twarzy cierpliwéj — a gdybyśmy to znów zaczęli?
— Jak? — spytał sąsiad.
— Gdybyśmy zaczęli na nowo?
— Co zaczęli?
— A no, misterynm.
— Jeżeli chcecie, to zacznijcie — odparł sąsiad. a
Owo pół-przyzwolenie wystarczało Gringoirowi; sam tedy do własnéj się sprawy zabrawszy, jął krzyczéć na wsze strony, głosem o ile podobna zbliżonym do głosów tłumu:
— Zaczynajcie misteryum! dalszy ciąg misteryum!
— Do licha! — odezwał się Joannes de Molendino — i cóż tam znowu śpiewają hen ci, w kącie? (Gringoire wrzeszczał bowiem za czterech). Słuchajcie bracia! alboż się misteryum nie skończyło jeszcze? Chcą je rozpocząć; jest-że to sprawiedliwie?
— Nie, nie! — jednomyślnie odpowiedzieli żacy. Precz z misteryum! precz!
Ale się Gringoire mnożył i nie przestawał! krzyczéć coraz silniéj:
— Zaczynajcie! zaczynajcie!
Hałasy te ściągnęły uwagę kardynała.
— Panie starosto trybunalski — rzekł do wysokiego mężczyzny w czerni, trzymającego się o kilka kroków od dygnitarza kościelnego — czy nie wpadli te łobuzy do chrzcielnicy, że sprawiają ten harmider piekielny?
Starosta pałacu, był to rodzaj sędziego-amfibii, coś niby w guście nietoperza trybunalskiego, niby szczur, niby ptak, prokurator i żołnierz.
Zbliżył się do jego eminencyi i nie bez silnéj obawy narażenia się na gniew mocarza, wytłómaczył mu jąkliwie głupią gorączkę motłochu: jak to w południe przybyło przed jego eminencyą, i jak tłumy zmusiły komedyantów zacząć nie czekając na jego eminencyę.
Kardynał wybuchł śmiechem.
— Na moją duszę — powiedział — pan rektor wszechnicy powinien-by był to samo zrobić. Co o tém myślisz, mistrzu Gwilhelmie Rym?
— Jaśnie oświecony książę — arcypasterzu — odrzekł Gwilhelm
Strona:Wiktor Hugo - Katedra Najświętszéj Panny Paryzkiéj.djvu/48
Ta strona została przepisana.