Strona:Wiktor Hugo - Katedra Najświętszéj Panny Paryzkiéj.djvu/87

Ta strona została przepisana.

kańczugów surowcowych, któremi się posługiwali pachołkowie pałkonosy przy zebraniach tłumnych, a które nazywano sypełkowcami. Na głowie miał gatunek obręczowego nakrycia, spiętego u góry; lecz z powodu niezmiernego do siebie podobieństwa dwóch rzeczy, zachodziła trudność w rozpoznaniu, ażali to była po prostu tylko wypchana szmatka dziecięca, czy téż korona królewska.
Nie wiedziéć dlaczego Gringoire nabrał tymczasem otuchy niejakiéj, poznawszy w królu Cudownego Dziedzińca przeklętego owego żebraka z wielkiéj komnaty.
— Mistrzu — bełkotał. — Jaśnie wielmożny... Najjaśniejszy... jakżeż-bo mam tytułować? — spytał nareszcie, doszedłszy do kulminacyjnego punktu swojego crescendo, a nie wiedząc juź ani którędy iść wyżéj, ani jak zejść.
— Wielmożny, najjaśniejszy, djable, czorcie, nazywaj mnie jak chcesz. Ale śpiesz. co masz do powiedzenia na swoją obronę?
— Na swoją obronę? — pomyślał Gringoire — to mi się jakoś nie podoba.
I zaczął jąkając się:
— Ja jestem ten który poranka tego...
— Do kroćset pazurów djablich! — przerwał Clopin — jak się nazywasz, łajdaku, i ani słówka więcéj. Słuchaj. Stoisz w obec trzech potężnych władzców: mnie, Clopina Trouillefou, króla Szałaszników, następcy wielkiego koezry, najwyższego władzcy państwa Szwargotu; Mathiasa Hungadi Spicoli, księcia Cyganii i Bohemii, którym jest ów mąż stary, żółty, ze ścierką w około głowy, Wilhelma Rousseau, Kajzera Galilei, tego oto tłuściocha, który łajdaczkę jakąś pieści i nas nie słucha. Jesteśmy twoimi sędziami. Wszedłeś do naszego królestwa szwargotu, nie będąc sam szwargotnikiem; zgwałciłeś przywileje naszego grodu. Musisz być ukaranym, albo dowieść, że jestem chapunem, podbieraczem lub świstakiem, to jest, tłómacząc na szwargot ludzi porządnych, złodziejem, żebrakiem lub włóczęgą. Czy jesteś czémś w tym guście? Tłómacz się; odsłoń nam swą godność.
— Niestety! — odpowiedział Gringoire, — nie mam tego zaszczytu. Jestem autorem...
— Wystarcza — przerwał Trouillefou, nie pozwalając mu dokończyć. — Zaraz powieszonym zostaniesz. Rzecz całkiem prosta, moi panowie obywatele uczciwi! jaki traktament znajdują nasi u was, takim samym my przyjmujemy waszych u siebie. Prawa, które wy stanowicie przeciwko gołocie, gołota na was stanowi. Wasza w tém wina, jeżeli łagodném nie jest. Wypada przecież spojrzéć kiedy niekiedy iw zęby porządnego człowieka, wyszczerzone po nad sznureczkiem konopianym; dyndulka zyskuje przez to cokolwiek na honorze. Daléj-że przyjacielu, a wesoło! podziel swe łachmanki pomiędzy te oto pa-