łysego mężczyzny, który nie spuszczał z oczu cyganki.
Drgnęła ze strachu i odwróciła się; w tej chwili jednak odezwały się huczne oklaski i zagłuszyły słowa puszczyka. Ośmieliły one przytem cygankę, która zaczęła dalej sztuki ze swą kózką.
— Dżali, pokażno, jak wygląda mistrz Guichard Grand‑Remy, kapitan strzelców paryskich w czasie procesji w dzień Matki Boskiej Gromnicznej.
Dżali stanęła na tylnych nóżkach, zaczęła meczeć i maszerowała z tak pocieszną pompą, że wszyscy widzowie parsknęli śmiechem na widok tego przedrzeźniania interesownej pobożności kapitana strzelców.
— Dżali, — mówiła dalej młoda dziewczyna ośmielona powiedzeniem, — pokaż, jak peroruje mistrz Jakób Charmolue, prokurator królewski w trybunale kościelnym?
Koza, przysiadłszy na tylnych nóżkach. zaczęła meczeć i poruszać przedniemi kopytkami w sposób tak charakterystyczny, że pominąwszy kiepską francusczyznę i kiepską łacinę, miało się przed sobą gestykulację, akcent i postawę Jakóba Charmolue.
Tłum bił brawo z całych sił.
Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.I.djvu/105
Ta strona została uwierzytelniona.
101