tylko dwie nogi pozostały. W chwili gdy zbliżył się do owego owadu z ludzką twarzą, nieszczęśliwy odezwał się żałosnym głosem: „La buona mancia signor! la buona mancia“.[1]
— Niech cię djabli porwą! — rzekł Gringoire, — i mnie również, jeśli rozumiem to, co ty do mnie mówisz!
I poszedł dalej.
Dogonił następną z posuwających się po ziemi postaci i popatrzał nań. Był to kulawy i niemający jednej ręki, tak że skomplikowany system kul i szczudeł nadawał mu wygląd chodzącego rusztowania murarskiego. Gringoire, który lubował się w szlachetnych i klasycznych porównaniach, nazwał go w myśli żyjącym trójnogiem Wulkana.
Ten żyjący trójnóg pozdrowił go przy spotkaniu, podsuwając równocześnie swój kapelusz pod sam podbródek Gringoire’a, jak miseczkę golibrody i krzycząc mu w prost w uszy „Senor caballero, para comprar un pedaro de pan!“[2].
— Zdaje mi się, — rzekł Gringoire, — że ten także coś mówi, ale jakimś dzikim językiem, i szczęśliwszym jest odemnie, jeśli go rozumie.