Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.I.djvu/140

Ta strona została uwierzytelniona.
136

szek uczył się udawania epilepsji od starego żebraka, umiejącego symulować drgawkę i pokazującego mu, jak przy pomocy kawałka mydła robić pianę na ustach. Gdzieindziej ktoś zdejmował puchlinę wodną, a przykra woń z tego powodu zmusiła do zatkania nosów cztery czy pięć złodziejek, kłócących się przy tym samym stole o skradzione tego wieczora dziecko. Wszystko to w dwa stulecia później, jak mówi Sauvel, „wydało się na dworze tak zabawnem, że posłużyło jako scena w królewskim balecie p. t. „Noc“, która w czterech odsłonach została odtańczoną na teatrze Petit­‑Bourbon.“ „Nigdy“ — dodaje świadek naoczny z r. 1653, — „metamorfozy Placu Cudów nie zostały szczęśliwiej odtworzone. Benserade przygotował nas do tego bardzo udatnemi wierszami.“
Głośny śmiech i sprośne śpiewy rozlegały się ze wszystkich stron. Każdy pewny był siebie, czynił złośliwe uwagi i klął, nie dbając o sąsiadów. Trącenie dzbana wywoływało kłótnie, a poutrącane garnki i dzbany rozdzierały do reszty łachmany kłócących się.
Wielki pies siedział na tylnych łapach i patrzał w ognisko. W orgji tej nie brak było również dzieci. Jakiś skradziony chłopiec płakał i krzyczał. Inny znowu chłopiec czteroletni siedział na wysokiej ławce za stołem, który mu