Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.I.djvu/144

Ta strona została uwierzytelniona.
140

że nie jest zbyt łagodne! Trzeba się przyjrzeć od czasu do czasu minie uczciwego gościa w konopianej krawatce; to przynosi honor stryczkowi. Zatem, mój przyjacielu, podziel prędko swoje szmatki między te oto panienki. Będziesz wisiał dla rozweselenia hultajstwa; dasz więc im swoją kiesę, żeby napili się za twoje zdrowie. A jeśli pragniesz zrobić przed śmiercią świątobliwego koziołka, to w tej oto drewnianej skrzyni znajdziesz ślicznego kamiennego Pana Boga, którego skradliśmy w Saint­‑Pierre­‑aux­‑Boufs. Masz cztery minuty czasu na włożenie mu na łeb swej duszy.
Mowa ta była straszliwą.
— Dobrze powiedziane, na moją duszę! Clopin Trouillefou umie powiedzieć kazańko jak sam Ojciec święty, papież, — zawołał cesarz Galilei, nadtłukując garnek dla podłożenia kawałka czerepu pod krótszą nogę stołu.
— Najmiłościwsi cesarze i królowie, — przemówił Gringoire z zimną krwią (nie umiem wytłumaczyć, w jaki sposób odzyskał ją i mówił pewny siebie i rezolutnie) wy o tem nie myślicie wcale; jestem Piotrem Gringoire, poetą, którego utwór wystawiono dziś rano w wielkiej sali pałacu sprawiedliwości.
— Ah! toś ty, mistrzu! — rzekł Clopin. — Byłem tam, prawda! Ale, towarzyszu, czy sądzisz,