Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.I.djvu/157

Ta strona została skorygowana.
153

kiem. Propozycja nie zrobiła na złodziejkach wielkiego wrażenia. Nieborak słyszał ich odpowiedzi: „Nie! Nie! Powieście go, będą mieli wszyscy uciechę.“ Trzy jednak wystąpiły z gromady i podeszły bliżej, by lepiej obejrzeć kandydata. Jedna z nich, tęga niewiasta o kwadratowej twarzy, przypatrywała się uważnie zniszczonej kurtce filozofa; była podziurawiona jak blacha do pieczenia kasztanów. Dziewczyna skrzywiła usta.
— Stary grat! — potem zwróciła się do Gringoire‘a.
— Pokaż płaszcz.
— Zgubiłem go, — rzekł Gringoire.
— Pokaż kapelusz.
— Zerwano mi go.
— Buty.
— Nie mają podeszew,
— Pokaż swoją sakiewkę.
— Ach! — wyjąkał Gringoire, — nie mam ani grosza!
— Daj się powiesić, dziękuję! — odpowiedziała złodziejka i odwróciła się od niego
Druga, stara, pomarszczona, wstrętna i brzydka, że nawet na Placu Cudów budziła powszechną uwagę swą brzydotą, oglądała Gringoire’a ze wszystkich stron. Przeraził się na samą myśl,