Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.I.djvu/173

Ta strona została uwierzytelniona.
169

Przez morze płynę ja bez statku.
Ptaszyną moja matka,
Ojciec mój jest ptakiem.

— Niezła odpowiedź — rzekł Gringoire. — W jakim wieku przybyłyście do Francji?
— Byłam wtedy małem dzieckiem.
— Do Paryża?
— Zeszłego roku. Gdyśmy wjeżdżali przez bramę papieską, ujrzałam w powietrzu pieżgę leśną; było to pod koniec sierpnia; powiedziałam wtedy: będziemy mieli ostrą zimę.
— Rzeczywiście była bardzo mroźna, — rzekł Gringoire, ucieszony, że rozmowa zaczyna się kleić, — stałe chuchałem w dłonie. Zatem posiadacie dar przepowiadania przyszłości?
Znowu powróciła do swych lakonicznych odpowiedzi:
— Nie!
— Czy człowiek, którego nazywacie księciem Egiptu, jest naczelnikiem waszego plemienia?
— Tak.
— Ten, który dawał nam ślub, — zauważył nieśmiało poeta.
Cyganka zrobiła ustami swój uroczy grymasik.
— Nie wiem nawet, jak się nazywasz.
— Moje nazwisko? Ależ owszem: Piotr Gringoire.