Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.I.djvu/175

Ta strona została uwierzytelniona.
171

żołnierzem, ale nie byłem dość odważnym. Byłem mnichem, ale nie byłem dość pobożnym, a pozatem nie umię pić. Z rozpaczy wstąpiłem do terminu u cieśli, ale okazałem się za słabym. Najwięcej skłonności czułem do bakalarstwa; co prawda nie umiałem czytać, ale to mi nie przeszkadzało. Wreszcie po pewnym czasie zauważyłem, że zawsze brak mi czegoś; a ponieważ czułem, że do niczego nie nadaję się, zostałem poetą. Jest to zawód, którego można się zawsze chwycić, będąc włóczęgą, a zawsze to lepsze niż kraść, co mi doradzali niektórzy moi przyjaciele, żołnierze. Szczególnym trafem zetknąłem się pewnego pięknego dnia z Dom Klaudjuszem Frollo, czcigodnym archidjakonem przy kościele Notre­‑Dame. Spodobałem mu się i jemu to zawdzięczam, że jestem dziś prawdziwym uczonym, który zna całą łacinę, od książki Cicerona „O obowiązkach“, aż do „Księgi umarłych“ Ojców Celestynów; któremu nie jest obcą ani scholastyka, ani poetyka, ani rytmika, ta mądrość nad mądrościami. Jestem mianowicie autorem djalogu, który dziś odegrano w wielkiej sali pałacu sprawiedliwości z nadzwyczajnem powodzeniem wobec nieprzeliczonych tłumów ludności. Napisałem również książkę o komecie z r. 1465, z powodu której pewien człowiek zwarjował; książka ta ma sześćset stron. Miałem też wiele