Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.I.djvu/177

Ta strona została uwierzytelniona.
173

— Jest to łacińskie słowo, które oznacza „słońce“.
— Słońce, — powtórzyła.
— Tak się nazywał pewien bardzo piękny łucznik, który był bogiem, — dodał Gringoire.
— Bogiem! — powtórzyła cyganka, a w głosie jej brzmiała nuta zadumy i namiętności.
W tej chwili odwiązał się jeden z naramienników Esmeraldy i upadł na ziemię. Gringoire schylił się żywo, by go podnieść, a gdy wyprostował się, nie znalazł już ani cyganki, ani kózki. Posłyszał tylko zgrzytnięcie rygla. Głos ten dochodził od drzwiczek prowadzących zapewne do sąsiedniej izdebki, zamykających się od wewnątrz.
— Czy mi zostawiła przynajmniej łóżko? — rzekł do siebie filozof.
Obszedł celkę dokoła. Z pomiędzy sprzętów za łóżko mogła posłużyć jedynie długa, drewniana skrzynia, której wieko pokryte było do tego rzeźbami i które Gringoireowi, kiedy położył się na niej, dostarczyło omal tego samego wrażenia, jakiego doznawał Mikromegas ułożywszy się na Alpach.
— Niech i tak będzie, — mówił, lokując się jak mógł najwygodniej, — trzeba się pogodzić z losem. Jednak szczególna to noc poślubna A szkoda! W tych zaślubinach przy pomocy rozbicia dzbanka było coś tak naiwnego i przedpotowego, że mi się to wcale podobało.