Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.I.djvu/181

Ta strona została skorygowana.
177

i bogatej, jak twór boski, któremu, rzekłbyś, wykradła: rozmaitość i wieczność.
A to, cośmy tu powiedziełi o fasadzie, musimy powtórzyć o całym kościele; a to, co mówimy o katedrze paryskiej, musimy powtórzyć również o wszystkich świątyniach średniowiecznego chrześcijaństwa. Wszystko w tej sztuce samorodnej jest logiczne i o cudownej harmonji: już po palcach nóg możemy poznać olbrzyma.
Wróćmy jednak do fasady kościoła Notre­‑Dame takiej, jaką jest dzisiaj; gdy nabożnie podziwiamy poważną i potężną katedrę, trudno nie powtórzyć słów jej historyków: „Quae mole sua terrorem incubit spectantibus“.[1]
Trzech rzeczy brak dziś tej fasadzie: naprzód schodów o jedenastu stopniach, które wznosiły ję ponad teren; następnie dolnego rzędu posągów, zajmujących ongi framugi trzech wejść, i górnego rzędu dwudziestu ośmiu pierwszych królów francuskich, który zdobił galerję pierwszego piętra. Były tam posągi królów od Childeberta aż do Filipa Augusta, trzymającego w dłoni „jabłko królewskie“.

Co do schodów, to wpływ czasu, nieubłagany i niemy, podniósł powierzchnię gruntu Starego Miasta i schody skutkiem tego znikły; ale czas,

  1. Po łacinie: Która swą wielkością przeraża patrzących