przyklejały do ram gotyckiej arichitektury swe jednodniowe cacka, owe marmurowe opaski, metalowe gałki i wiechcie; prawdziwe krosty kołków, skorupek, centkowań, sznurków i frendzli, kamiennych płomieni, śpiżowych obłoków, pucołowatych amorków, nadętych cherubinów, któremi oszpecono oblicze sztuki od oratorjum Katarzyny Medicis począwszy i które przetrwały lat dwieście by ostatni raz pokazać swe wykrzywienia w buduarze pani Dubarry.
Uszkodzenie wszystkich trzech rodzajów, któreśmy powyżej przytoczyli szpecą dziś architekturą gotycką. Zmarszczki i liszaje mchów, oto dzieło czasu. Blizny grubiaństwa, obszarpanie i sińce; to dzieło rewolucyj, od Lutra do Mirabeau, amputacje, zwichnięcia organiczne, przebudowy vel restauracje; to rzymska, grecka lub barbarzyńska praca profesorów na modłę Witriuwiusza i Vignola. Wspaniała ta architektura, stworzona przez Wandalów została zabitą przez akademje. Do pracy stuleci i rewolucji, które przynajmniej były bezstronne i niepozbawione wielkości, przyłączyły się chmary architektów patentowanych i zaprzysiężonych, którzy niszczyli je planowo i z najgorszym smakiem, na chwalę najwyższą Partenopu, zastępując kamienne koronki gotyckie cykorjami Ludwika XV. Jest to kopnięcie osła dane umierającemu lwu. Oto zgrzy-
Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.I.djvu/185
Ta strona została uwierzytelniona.
181