stwa romańska sięga do połowy wysokości ścian; tu katedra w Rouen, która byłaby zupełnie gotycką, gdyby nie szczyt wieży środkowej, należący już do epoki renesansu.
Zresztą wszystkie te odcienia, wszystkie te różnice dotyczą jedynie powierzchni gmachów. Sztuka dokonywała zmian tylko na zewnętrznej stronie, natomiast nie tknęła urządzenia świątyń chrześcijańskich, urządzenia jako takiego. Postać wewnętrzna pozostała niezmieniona; również nietknięty logiczny rozkład pojedyńczych partyj. I jakąby nie była zewnętrzna powłoka ozdób i rzeźb, katedra posiada pod tą powłoką zawsze, choćby w zarodku, w koncepcji samej, kontur rzymskiej bazyliki. Wiecznie rozwija się na tem podłożu według tego samego prawa. Zawsze znajdziesz tam dwie nawy przeclnające się na krzyż, którego wierzchołek zaokrąglony tworzy chór dokoła wielkiego ołtarza; zawsze dwa niższe skrzydła, dla procesyj wewnętrznych, dla przejść przestronnych, przez które główna nawa rozlewa się niejako na boki. Natomiast zmienną jest w nieskończoność liczba kaplic, wejść, wieżyc zależnie od fantazji wieku, ludu i sztuki. Skoro stało się zadość potrzebom kultu, architektura może robić, co uzna za lepsze i piękniejsze. Posągi, rozety, arabeski, koronki, kapitele, płaskorzeżby, wszystkie wytwory fantazji zależą już
Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.I.djvu/192
Ta strona została uwierzytelniona.
188