Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.I.djvu/21

Ta strona została skorygowana.
17

wodu czekania, a pozatem swoboda tego dnia poświęconego cynizmowi i błazeństwu, ustawiczne kłótnie z powodu trącenia łokciem, lub urażenie okutym trzewikiem. — wszystko to, na długo przed godziną oznaczoną dla przybycia ambasadorów, mięszało jakiś akcent gorzki i kwaśny w okrzyki tłumu stłoczonego i burzliwego. Rozlegały się jeno skargi i narzekania na flamandów, na prewota, to na naczelnika Pałacu, to znowu na Małgorzatę Austrjacką, sierżantów z rózgami, to na zimno, to znowu na gorąco lub niepogodę, na biskupa Paryża, na papieża błaznów, nawet na posągi, na otwarte drzwi lub na zamknięte okno; wszystko to ku ogromnej uciesze mnóstwa żaków szkolnych i służby, rozsianej w tłumie, która swemi żartami i figlami, podniecała ogólne niezadowolenie i rozdrażnienie.
Była tam w tłumie grupka tych wesołych demonów, która wybiwszy szybę jednego okna, ulokowała się na jego parapecie i stamtąd rzucała swe spojrzenia i żarty w tłum znajdujący się w sali i na placu przed Pałacem Sprawiedliwości. Z uciesznych ich giestów, wesołych okrzyków, którymi komunikowali się ze swymi kolegami rozsianymi w tłumie, widać było, że nie podzielają powszechnego znudzenia i że potrafią urządzić sobie dla swej zabawy i uciechy tym-