Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.I.djvu/27

Ta strona została uwierzytelniona.
23

— Boże, dopomagaj mu! ile razy tej nocy miałeś podwójną szóstkę?
O, kaduczna fizjonomjo, skamieniała, dręczona namiętnością gry i miłością kości!
— Dokądże teraz podążasz, Tybalde ad dados, odwrócony od uniwersytetu i kroczący ku miastu?
— Zapewne idzie szukać mieszkania przy ulicy Thibautodé, — wołał Jan z Młyna.
Banda uczniaków powtórzyła ten dowcip krzycząc i bijąc z całej siły w dłonie.
— Idzie pan szukać mieszkania przy ulicy Thibautodé, nieprawdaż, panie rektorze, grywający w kości z djabłem?
Teraz przyszła kolej na innych dygnitarzy.
— Precz z pedelami! precz z fagasami!
— Powiedz no, Robinie Poussepain, kto to tam idzie?
— To Gilbert de Suilly, Gilbertus de Soliaco. Kanclerz kolegjum Autun.
— Masz tu mój trzewik, tobie będzie wygodniej; rzuć go mu na łeb.
— Saturnalitias mittimus ecce nuees.
— Precz z tymi sześciu teologami i z ich białemi komżami!
— Ach! to są teolodzy? A ja myślałem, że to sześć białych gęsi darowanych miastu przez święta Genowefę, jako lenno Roogny.