— Precz z medykami.
— Precz z dysputami kardynalnemi i zwykłemi!
— Masz odemnie kapelusz, kanclerzu Świętej Genowefy! Jesteś dla mnie specjalnie względny — Nieprawdaż?
— Precz z kanclerzem od Świętej Genowefy!
— Ha, ha! mistrzu Joachim de Ladehors! Ha, ha! Ludwik Dahnille! Ha ha! Lambert Hoetement!
— Niech djabli zaduszą prokuratora nacji niemieckiej!
— I kapelanów Świętej Kaplicy w futrzanych kapotach: cum tunicis grisis!
— Seu de pellibus grisis fourratis!
— Holahee! mistrzowie sztuk wyzwolonych! Czarne kapelusze i czerwone kapelusze!
— Jaki piękny ogon ciągnie się za rektorem!
Wygląda jak doża wenecki, idący zaślubić morze.
— Powiedz no, Jehan, czy to kanonicy od św. Genowefy?
— Do djabła, kanonicy!
— Abbé Claude Choart, Doktór Klaudjusz Choart! Czy pan tu szuka Marji la Giffarde?
— Ona mieszka przy ulicy Glatigny.
— Szykuje łoże dla króla rozpustników.
— I bierze cztery denary; quatuor denarios.
— Aut unum bombum.
Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.I.djvu/28
Ta strona została uwierzytelniona.
24