— Chcielibyśbie, żeby nie brała nic?
— Koledzy! Oto mistrz Szymon Sanguin, elektor z Pikardji, wiozący swą żonę za sobą na zadzie końskim!
— Post equitem sedet atra cura.
— Odwagi mistrzu Szymonie!
— Dzień dobry, panie elektorze!
— Dobranoc, pani elektorowo!
Tymczasem przysięgły księgarz uniwersytetu mistrz Andry Musnier pochylił się do ucha kuśnierza jego królewskiej mości, mistrza Idziego Lecornu.
— Powiadam panu, że to koniec świata. Nigdy jeszcze nie widziano podobnego zuchwalstwa żaków. To te przeklęte wynalazki nowoczesne robią to. Artylerja, lonty, bomby, a przedewszystkiem druk, och! ta przeklęta zaraza niemiecka! Giną, manuskrypty, giną księgi! Druk zabija księgarnie. Koniec świata chyba nadchodzi.
— Widzę to z gatunków aksamitu, jaki teraz wyrabiają, — odparł handlarz futer.
— W tej chwili wybiła dwunasta.
— Aa!... wyrwało się z niezliczonych ust tłumu. Żacy ucichli. Potem ruch okropny, poruszenie nóg i głów, chrząkanie, kichanie i kaszel; każdy szykował się, ustawiał, wspinał, lokował wygodniej; potem znowu wielka cisza; szyje wyciągnęły się, usta otwarły, oczy wszystkich zwró-
Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.I.djvu/29
Ta strona została uwierzytelniona.
25