Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.I.djvu/295

Ta strona została przepisana.

zawiera prawdę (to mówiąc wziął z półki flaszkę napełnioną proszkiem, o którym wspomnieliśmy wyżej), w niej jest jedynie światło! Hipokrates — złudzenie, Uranja — sen; Hermes — jest myślą. Złoto to słońce; zrobić złoto, to tyle co być Bogiem. To jest jedyna wiedza. Zgłębiłem, — powiadam wam, — medycynę, zgłębiłem astrologję: nicość, nicość. Ciało ludzkie — ciemnością. Gwiazdy ciemnością.
I oparł się w swem krześle w postawie potężnej i natchnionej. Tourangeau patrzał na niego w milczeniu. Coictier zmuszał się do ironicznego uśmiechu, wzruszał nieznacznie ramionami i powtarzał szeptem:
— Warjat!
— Ale — odezwał się nagle Tourangeau, — czy dopięliście do tego cudownego celu ostatecznego? Czy udało się wam zrobić złoto?
— Gdyby mi się udało, — odpowiedział archidjakon wolno, rozwlekając wyrazy, jak człowiek ważący w myśli wartość każdej sylaby, — gdybym doszedł do tego, król Francji nosiłby imię Klaudjusza, nie zaś Ludwika.
Tourangeau zmarszczył czoło.
— Co ja mówię? — ciągnął dalej Dom Klaudjusz z pogardliwym uśmiechem. — Czemże byłby dla mnie tron Francji, skoro mógłbym odbudować państwo wschodu?