Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.I.djvu/31

Ta strona została uwierzytelniona.
27

— Dobrze mówi, — dodał ktoś z tłumu, — ale naprzód powiesimy tych czterech sierżantów.
Nastąpił hałas okropny. Sierżanci spojrzeli na siebie i zadrżeli. Tłum ruszył ku nim i słaba balustrada drewniana runęła pod naporem wzburzonej masy.
Chwila była krytyczna.
— Na powróz! na powróz! — wołano zewsząd.
W tej chwili obicie garderoby, którą opisaliśmy wyżej, rozsunęło się i ukazała się osoba, której pojawienie się samo zmieniło gniew tłumu w ciekawość.
— Cicho! cicho!
Osoba ta krokiem niepewnym i drżąc na całem ciele, podeszła aż na kraj marmurowego stołu; idąc kłaniała się nisko, przyklękając prawie. Tymczasem na sali nastawał powoli spokój. Tylko lekki szmer został, jaki zwyczajnie towarzyszy milczeniu wielkiej masy ludzi.
— Panowie mieszczanie, — rzekł, — i panie mieszczki, będziemy mieli przyjemność oddeklamować i przedstawić przed jego eminencją kardynałem djalog bardzo moralny pod tytułem: „Sąd Najświętszej Panny Marji“. Ja w tej sztuce będę grał Jowisza. Jego eminencja jest w tej chwili w towarzystwie posłów księcia pana austrjackiego, którzy słuchają właśnie przy bramie