słowe społeczeństwa skupiły się ku jednemu punktowi: ku budownictwu. W ten sposób pod pozorem budowania przybytków Bożych rozwijała się wspaniale.
Rzecz prosta, że ktokolwiek przychodził wówczas na świat poetą, zostawał budowniczym. Genjusz, rozprószony w masach, naciskany ze wszystkich stron feudalizmem, niby żółwią skorupą ze spiżowych puklerzy, znajdując jedyne ujście w budownictwie, wyzwalał się w tej sztuce, a jego Iljady przybierały postać katedr. Wszystkie inne sztuki podporządkowały się architekturze i były na jej rozkazy. Były robotnikami wielkiego dzieła. Budowniczy, poeta, magister skupił w swej osobie rzeźbę, która mu wykuwała fasadę, malarstwo, które mu barwiło okna i muzykę, która wprawiałą w ruch jego dzwony i wydobywało tony z organów. Nawet właściwa poezja, ta biedna poezja, która uporczywie wegetowała w rękopisach, widziała się zmuszoną, aby być czemś, pozwolić się wtłoczyć w formie hymnu czy prozy w budowlę: była to ta sama wola, jaką grały tragedje Eschylosa w uroczystościach religijnych greckich, a pierwsza księga Mojżesza w świątyni Salomona.
Tak więc aż do czasów Gutenberga budownictwo było główną sztuką pisaną, pismem powszechnem. Średnie wieki zapisały ostatnią kartę
Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.I.djvu/312
Ta strona została skorygowana.
308