Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.I.djvu/342

Ta strona została przepisana.

— Dobrze, — i le masz lat?
Quasimodo odpowiedział teraz równie niewiele jak na pierwsze pytania. Sędzia uznał odpowiedź za wystarczającą i zapytał z kolei.
— A teraz powiedz, czem się zajmujesz?
I znowu to samo milczenie. Publiczność zaczęła już szeptać i spoglądać po sobie.
— To wystarcza, — ciągnął dalej nieugięty audytor, gdy według wielkiego prawdopodobieństwa oskarżony powinien był już skończyć trzecią odpowiedź. — Jesteś tu wezwany przed nasze oblicze i oskarżony: primo o nocny rozruch; secundo, o napaść na dziewkę uliczną, in praeiudicium mretricis[1]; tertio, o rebelję i opór łucznikom, działającym z rozkazu Króla Jegomości, pana naszego. — Wytłómacz się co do tych wszystkich punktów.
Zwracając się zaś do pisarza:
— Czy zapisał pan wszystko, co oskarżony dotąd powiedział?

Na to niefortunne pytanie audytorium całe od kratek aż do drzwi, wybuchło śmiechem tak gwałtownymi tak szalonym, zaraźliwym i ogólnym, że w końcu musiał on zwrócić uwagę obu głuchych. Quasimodo obejrzał się, ruszając pogardliwie garbem, podczas gdy mistrz Florjan,

  1. Po łacinie: Przyczem domniemanie przemawia na niekorzyść prostytutki.