Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.I.djvu/346

Ta strona została przepisana.

— A, to ty szydzisz z władzy kasztelańskiej nikczemniku? Poczekajże! Hej, panowie pachołkowie, wyprowadzić mi tego łotra na plac Gréve, Godzinę batów i koła! Ja go nauczę! A wyrok niniejszy ogłosić w asystencji czterech trębaczy przysięgłych w siedmiu starostwach wice­‑hrabstwa paryskiego.
Pisarz zabrał się natychmiast do formułowania sentencji wyroku.
O rany boskie, to się nazywa sąd, to jest wyrok, co się zowie! — zawołał ze swego kąta Jehan Frollo du Moulin.
Kasztelan odwrócił się i po raz drugi przeszył Quasimoda wzrokiem straszliwym.
— Słyszałem, zdaje mi się, że zbrodniarz powiedział „rany boskie“. Panie pisarzu, dodaj pan dwanaście denarów paryskich, jako grzywnę za zaklęcie; połowa grzywny ma przypaść kościołowi św. Eustachego. Mam szczególne nabożeństwo do św. Eustachego.
W kilka minut wyrok był już napisany. Treść jego brzmiała krótko i zwięźle. Prawo zwyczajowe stosowane wtedy w sądach kasztelanji i wice­‑hrabstwa paiyskiego nie było jeszcze wówczas poprzerabiane i opracowane przez marszałka Thibaut Baillet i adwokata królewskiego Rogera Barmue; nie zaciemniła ich jeszcze owa gęstwa przepisów proceduralnych i ceregieli, stworzonych