Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.I.djvu/352

Ta strona została skorygowana.
348

parcia. Ci z nich, których niedowiarstwo zaraziło już potrosze, udawali się z prośbami o to do Boga, nie mogąc się dostać wprost do papieża, i sądzili, że sprawa daleko łatwiej pójdzie w niebie, niżeli w Rzymie. Większość atoli poprzestała na tem, że zachowawszy w świętości pamięć pani z Rolandowej wieży szczątki jej szat uważała za relikwie. Ze swojej strony miasto sprawiło na cześć jej i pod nazwaniem dziewicy brewiarz gminny, przykuty tuż u okienka lochu, a to w tym celu, iżby przechodnie od czasu do czasu zatrzymać się tu mogli, bodajby tylko dla modlitwy. Modlitwa, sądzono, przypomni niejednemu obowiązek jałmużny, a w ten sposób biedne pustelnice, zajmujące celę pani Roland, nie konały w całkowitem zapomnieniu i o zupełnym głodzie.
Pustelnie, ten rodzaj żywych grobów, nie były zresztą czemś nadzwyczajnem po miastach średniowiecznych. Bardzo często przy ulicy najludniejszej, na rynku najkrzykliwszym i najruchliwszym, w samym środku, pod kopytami końskiemi, niejako pod kołami wozów, spotykałeś jamę, studnię, izdebkę murowaną i zakratowaną, w głębi której, we dnie i w nocy modliła się istota ludzka skazana przez siebie, własnowolnie zesłana na wieczny płacz i modły, lub ciężką dozgonną pokutę. I zważmy, że wszystkie myśli, jakieby w nas obudził dziś ten dziwny widok