Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.I.djvu/355

Ta strona została skorygowana.
351

nego lochu, zaczynając da capo, co raz skończył, i głośniej wywodząc w nocy niż we dnie, magna voce per umbras;[1] starożytnikowi, wchodzącemu na ulicę Puits­‑qui­‑parle, jeszcze dziś wydaje się, że słyszy głos tego Łazarza.
Co do izdebki w Rolandowej wieży, że na niej poprzestaniemy, zaznaczyć trzeba, iż nigdy jej na pustelnicach nie zbywało. Od śmierci pani Roland rzadko kiedy bywała ona rok lub dwa nie zajętą. Mnóstwo niewiast przychodziło tu po kolei szukać przytułku i opłakiwać śmierć rodziców, krewnych, kochanków i błędy własne. Złośliwość paryska, czepiająca się wszystkiego, nawet rzeczy najmniej ku temu stosownych utrzymywała, że tradycja nie potrafi wskazać wdowy któraby się tu zamknęła.

Powszechnym zwyczajem epoki, napis łaciński, umieszczony na ścianie, pouczał przechodniów piśmiennych o świątobliwem przeznaczeniu celki. Aż do połowy XVI wieku dochował się obyczaj tłómaczenia budynku za pomocą krótkiej sentencji, wyrytej po nad bramą. I tak po dziś dzień jeszcze czytamy, we Francji, nad bramą więzienia szlacheckiego Tourville: „Sileto et spera[2]; w Irlandji pod tarczą osłaniającą główną bramę zamku Fortescue: „Forte scutum, salus

  1. Po łacinie: wielkim głosem w ciemnościach.
  2. Po łacinie: Milcz i miej nadzieję.