Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.I.djvu/365

Ta strona została przepisana.

moja dobra Mahietto — zawołała Gerwaza biorąc ją pod rękę.
— Zgoda — odpowiedziała Mahietta — ale trzeba w samej rzeczy być paryżankami, żeby tego nie wiedzieć! Powiem więc wam (ale nie potrzebujemy się zatrzymywać dla tej historji), że Paquette­‑la­‑Chantefleurie była śliczną osiemnastoletnią dziewczyną w czasie, kiedy i ja nią byłam również, to jest będzie temu lat już osiemnaście, a jej to własna wina, że nie jest dzisiaj tak samo jak ja, poczciwą, pulchną i świeżą trzydziesto sześcioletnią matką, mającą męża i chłopaka. Trzeba zresztą wyznać, że zaledwie doszła do lat czternastu, już było po niewczasie! Otóż, była ona córką Guybertaut’a, minstrela na statkach w Reims, tego samego, który grał w obecności króla Karola VII podczas jego koronacji, gdy pospołu z panią Dziewicą Orleańską płynął po naszej rzecze Vesle od Sillery aż do Muison. Stary ojciec odumarł Paquette jeszcze dzieckiem; nie miała więc nikogo, oprócz swej matki, siostry sławetnego Pradona, ślusarza i kotlarza, który mieszkał w Paryżu przy ulicy Pazin­‑Garlin, a umarł w roku zeszłym. Widzicie, że należała do dobrej rodziny. Matka była poczciwą kobietą ale, na nieszczęście nie nauczyła Paquettę niczego, prócz dziecinnych zabawek, co wcale jej nie przeszkadzało rosnąć