Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.I.djvu/380

Ta strona została przepisana.

— A mały trzewiczek? — zapytała Gerwaza.
— Znikł razem z matką.
— Biedny mały trzewiczek! — westchnęła Oudarda.
Oudarda tłusta i czuła kobiecina, poprzestałaby chętnie na wzdychaniu w towarzystwie Mahietty; lecz ciekawsza od niej Gerwaza, nie wyczerpała jeszcze wszystkich swoich pytań.
— A potwór? — odezwała się nagle do Mahietty.
— Jaki potwór?
— Mały potwór cygański, który czarownice zostawiły u Perełki wzamian za jej córkę. Coście z nim zrobiły? Spodziewam się, że utopiłyście go także.
— Bynajmniej — odrzekła Mahietta.
— Jakto! więc spaliłyście? Może to naw et było słuszniejsze. Dziecko czarownicy!
— Ani to, ani owo, Gerwazo. Arcybiskup ulitował się nad dzieckiem cyganki, wyegzorcyzmował je, pokropił święconą wodą, wypędził starannie djabła z jego ciała i posłał do Paryża z rozkazem wystawienia go na ławie przy kościele Notre­‑Dame, jako podrzutka.
— Oj, ci biskupi! — mruknęła Gerwaza. — Pod pozorem że są uczeni, wszystko robią nie tak jak inni. No, pytam cię, Oudardo, jakże można posłać djabła do domu podrzutków? bo