Ostatnie słowa pustelnicy były niejako łącznikiem dwóch scen, które rozwijały się dotychczas jednocześnie, każda na właściwej sobie widowni: jedna, ta którąśmy opisali w Szczurzej Jamie; druga, ta którą mamy opisać, na stopniach pręgierza. Świadkami pierwszej były trzy kobiety, z któremi czytelnika zaznajomiliśmy; druga miała za świadków całą publiczność, jaką widzieliśmy już przed tem gromadzącą się na Placu Gréve w koło pręgierza i szubienicy.
Tłum, któremu czterej żołnierze, stojący od dziewiątej godziny z rana przy czterech rogach pręgierza, obiecali niewielką egzekucyjkę, nie wieszanie, uchowaj Boże, ale ot tak sobie, proste biczowanie, obcięcie uszu lub coś podobnego, tłum ten wzrósł tak prędko, że ściśnięci ze wszystkich stron żołnierze już kilka razy zmuszeni byli go „odsunąć“, (jak się wówczas już mówiło), za pomocą harapów i kopnięć końskich.