— Jakób Coppenole.
— Pańska godność?
— Szewc z Gandawy, na szyldzie mam trzy łańcuchy.
Woźny zawahał się. Oznajmiać wejście rajców i burmistrzów, jeszcze ujdzie; ale szewca, to już za wiele. Kardynał niecierpliwił się. Lud patrzał i słuchał. Od dwuch dni jego eminencja starała się nieco ogładzić tych niedźwiedzi flamadzkich, żeby ich módz bez wstydu pokazać ludowi paryskiemu, a tu masz... Tymczasem Wilhelm Rym zbliżył się do woźnego i uśmiechając się bardzo subtelnie rzekł cicho.
— Oznajm mistrza Jakóba Coppenole, radnego miasta Gandawy.
— Woźny, — podjął głośno kardynał, — ogłoście mistrza Jakóba Coppenole, radnego świetnego miasta Gandawy.
To był jednak krok fałszywy i Wilhelm Rym zdając sobie sprawę z trudności mówił cichutko do odźwiernego; Coppenole jednak usłyszał zdanie wypowiedziane przez kardynała.
— Nie, na Boga! — zawołał głosem gromkim. — Jakób Coppenole, szewc. Czy słyszysz, woźny? Ani mniej, ani więcej. Na Boga! czyż szewc nie brzmi dość pięknie? Arcyksiąże nieraz szukał swych rękawic w moich spodniach.
Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.I.djvu/60
Ta strona została uwierzytelniona.
56