Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.I.djvu/61

Ta strona została skorygowana.
57

Ozwały się śmiechy i oklaski. Dowcip zawsze znajdzie w Paryżu zrozumienie i oklaski.
Dodajmy, że Coppenole był z ludu i publiczność otaczającą go stanowił lud. Porozumienie więc między nim a widownią było gotowe, błyskawiczne i żeby tak powiedzieć na całej linji. Dumna postawa szewca flamadzkiego, upokarzając ludzi dworskich, budziła w duszach plebejskich uczucie godności jeszcze niewyraźne i nieskrystalizowane w piętnastym wieku. Swą postawą wobec kardynała szewc Coppenole zyskał odrazu sympatję tego tłumu, przyzwyczajonego do uległości wobec sierżantów i pachołków prewota i innych władz.
Skłonił się wyniośle przed jego eminencją, która odpowiedziała ukłonem wszechmocnemu mieszczuchowi, będącemu postrachem Ludwika XI. Potem obaj zajęli swe miejsca, kardynał wyprowadzony z równowagi i niezadowolony, Coppenole spokojny i wyniosły, myślący w tej chwili zapewne, że jego tytuł szewca wart tyle co każdy inny i że Marja de Bourgogne, matka tej Małgorzaty, której był teraz dziewosłębem, obawiałyby się go bardziej niż kardynała: przecież to nie kardynał podburzył mieszczan Gandawy przeciw faworytom córki Karola Śmiałego; to nie kardynał znieczulił jednem słowem tłum na płacz i prośby jej, kiedy księżniczka Flandrji błagała