swemu sąsiadowi, opatowi od św. Genowefy i rzekł doń półgłosem:
— Przyjemnych ambasadorów przysyła nam arcyksiąże, jako swatów panny Małgorzaty!
— Te gbury flamandzkie nie zasługują na uprzejmości waszej eminencji, — odpowiedział opat. — Margaritas ante porcos. (Perły przed świnie rzucasz.)
— Powiedz raczej, — odpowiedział kardynał z uśmiechem: Porcos ante Margaritam. (Świnie przed Małgorzatą.)
Orszak w sutannach był zachwycony tą grą słów: kardynał odczuł jakby ulgę. Jego rachunek z Capenole został wyrównany, i on również pozyskał aplauz za swój dowcip.
A teraz czytelnicy, którzy mają zdolność generalizowania obrazu i myśli, jak to się mówi w dzisiejszym stylu, pozwolą mi, że zapytam się, jak wyobrażają sobie w tej chwili olbrzymi równoległobok wielkiej sali Pałacu Sprawiedliwości. Pośrodku sali, oparta o zachodni mur, szeroka i wspaniała estrada, pokryta złotym brokatem; na nią wchodzą uroczyście poważne osoby, anonsowane kolejno krzykliwym głosem woźnego. W pierwszych ławkach na estradzie dostojne postacie w aksamitach i szkarłacie. Dokoła estrady pozostającej w godnem milczeniu, u stóp jej ogromny tłum ludu i straszny hałas. Tysiące
Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.I.djvu/64
Ta strona została uwierzytelniona.
60