Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.I.djvu/67

Ta strona została skorygowana.
63

— Nie, nie! — wołali żacy. — Precz z djalogiem! Precz!
Ale Gringoire podwoił swe siły i krzyczał jeszcze głośniej.
— Zaczynać na nowo! zaczynać na nowo!
Krzyki te zwróciły uwagę kardynała.
— Panie rządco, — odezwał się do wysokiego mężczyzny stojącego o kilka kroków od niego, — czy ci hultaje powarjowali, że robią taki piekielny hałas?
Rządca pałacu był to urzędnik o bardzo niewyraźnym zakresie władzy, rodzaj nietoperza w hierarji sądowej, coś pośredniego między psem a baranem, między sędzią a żołnierzem.
Zbliżył się do jego eminencji i drżąc ze strachu przed niezadowoleniem kardynała, wytłumaczył jąkając się przyczynę tych niewłaściwych krzyków: oto, że południe przyszło przed jego eminencją i że komedjanci byli zmuszeni rozpocząć djalog nie czekając na jego eminencję.
Kardynał roześmiał się w głos.
— Na honor, pan rektor uniwersytetu powinien był o tem pamiętać. Co pan na to po wie, mistrzu Wilhelmie Rym?
— Powinniśmy być zadowoleni — odpowiedział Wilhelm Rym, że unikliśmy połowy komedji. Zawsze to korzyść.