Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.I.djvu/79

Ta strona została uwierzytelniona.
75

się wielkiemi krokami wzdłuż stołu marmurowego, wpadł na pomysł wystawienia swej fizjonomji przez otwór w rozecie, choćby po to, żeby módz niewdzięcznemu tłumowi pokazać język i pogardę. „Nie! zemsta jest niegodną poety“ — zreflektował się natychmiast — „wielką jest władza poezji nad ludem. Pozyskam ich nanowo. Zobaczymy, kto odniesie zwycięstwo — błazeństwo, czy sztuki piękne“. Niestety! on jeden był widzem swej sztuki.
Tymczasem sytuacja dla sztuk pięknych przedstawiała się obecnie o wiele gorzej, niż przedtem. Jeszcze niedawno widział profile widzów zwróconych ku estradzie ambasady, obecnie miał przed sobą ich plecy.
Mylę się jednak. Gruby mężczyzna z wyrazem cierpienia na twarzy, którego już raz pytał o zdanie Gringoire, pozostał wiernym sztuce i nie odwrócił się w stronę rozety nad kaplicą. Zato Gisquetta i Lienarda dawno już ulotniły się.
Gringoire wzruszyła do głębi wierność jedynego widza. Zbliżył się do niego i przemówił doń, potrząsnąwszy przedtem lekko jego ramieniem; albowiem poczciwy ten mąż, oparłszy się o porącz, zdrzemnął się nieco.
— Panie, — rzekł Gringoire, — dziękuję ci stokrotnie!