— Kobiety ciężarne, miejcie się na baczności! — wołali żacy.
— No i te, które mają ochotę zajść w ciążę, — dodał Joannes.
Niewiasty też rzeczywiście zakrywały twarze.
— Ależ to obrzydliwa małpa! — mówiła jedna.
— A złośliwość jego nie ustępuje brzydocie, — ciągnęła inna.
— To istny djabeł, — dodała trzecia.
— Na nieszczęście, mieszkam obok katedry Notre Dame; nocą słyszę jak łazi po rynnach.
— Za kotami!
— Zawsze go można zobaczyć na dachu!
— Wrzuca jakieś zaczarowane przedmioty do kominów.
— Niedawno wsadził swoją gębę przez okno mojej facjatki. Jakże się przeraziłam!
— Przekonana jestem, że chodzi na sabaty czarownic. Raz nawet zostawił na naszym dachu miotłę.
— Jakąż okropną twarz ma ten garbus!
— Obrzydliwość!
— Brrr...
Przeciwnie zaś mężczyźni byli nim zachwyceni i oklaskami okazywali mu swoje uznanie.
Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.I.djvu/83
Ta strona została uwierzytelniona.
79