Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.II.djvu/119

Ta strona została przepisana.

wem poczet tak wielki, że aż się w oczach ćmi. Pokażę ci lwy zamku królewskiego, które są dzikiemi zwierzętami. Kobiety lubią patrzeć na te rzeczy.
Od kilku minut młode dziewczę, zatopione w rozkosznych myślach marzyło przy dźwiękach głosu rotmistrza, nie zważając na treść jego słów.
— O, będziesz szczęśliwą, — ciągnął Phoebus, i jednocześnie odpiął delikatnie pasek cyganki.
— Co pan robi? — krzyknęło dziewczę, ocknąwszy się z marzenia.
— Nic, — odrzekł Phoebus, — mówiłem tylko, iż wypadnie ci porzucić ów strój dziwaczny i uliczny, gdy będziesz ze mną.
— Gdy będę z tobą, mój Phoebusie! — powtórzyło dziewczę tkliwie.
I znów zamilkło zapadając w głęboką zadumę.
Rotmistrz zachęcony powolnością dziewczyny, objął ją wpół bez oporu z jej strony i począł niepostrzeżenie rozpinać gorset biednej dziewczyny, i niebawem doprowadził do tego, że zdyszany Klaudjusz Frollo ujrzał piękne, nagie jej ramiona, pulchne i okrąglutkie, śniadawe wychylające się z koronek jak księżyc z za mgieł.
Esmeralda nie broniła się Phoebusowi. Zda-