Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.II.djvu/123

Ta strona została przepisana.

, bo cię kocham. Phoebusie! Phoebusie mój najdroższy, czy widzisz mię? to ja, patrz; to ta mała, której ty raczysz nie odpychać, mała, co sama ciebie przychodzi szukać. Dusza ma, życie, — ciało me, osoba, wszystko do ciebie należy, wszystko jest rzeczą twoją, mój panie, mój rycerzu. Żenić się nie chcesz? nie chcesz ślubu? to i bez ślubu się obejdzie. Bo i czemże wreszcie jestem, ja nędzna dziewczyna uliczna, wobec ciebie, Phoebusie, pana, szlachcica. Przecież to było by śmieszne, tancerka uliczna wychodzi za rotmistrza! Nie, nie, Phoebusie; będę twoją niewolnicą, twoją zabawką, igraszką twoją, gdy zapragniesz, dziewczyną do ciebie należącą. Do tego tylko jestem stworzoną, by być odpychaną, pogardzaną, lżoną. Cóż to znaczy, jeśli tylko jestem kochaną? Będę najdumniejszą i najszczęśliwszą z kobiet. A gdy się postarzeję, lub zbrzydnę, Phoebusie, gdy już nie będę godną kochać cię, panie, ty mię i wtedy nie odpędzisz. Inne ci szarfy haftować będą, mnie swej słudze starania o nich powierzysz. Czyścić ci będę ostrogi, suknie, błoto z obuwia twego oskrobywać. Wszak prawda, Phoebusie mój, że będziesz miał na tyle litości nademną? A tymczasem masz mnie, panie, masz całą, jak oto widzisz! kochaj mnie tylko! Nam cygankom, nam niczego więcej nie potrzeba, prócz swobody i miłości!