Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.II.djvu/125

Ta strona została przepisana.

w niej gasły, zdawało się jej, że poczuła na ustach jakby pieczęć ognistą, pocałunek jakiś piekielny, gorętszy od czerwonego żelaza kata.
Przyszedłszy do przytomności, ujrzała się otoczoną żołnierzami straży nocnej; wynoszono kapitana ociekającego krwią, straszne widziadło znikło; okno w głębi izdebki, wychodzące na rzekę, było na oścież otwarte, oglądano podjętą z ziemi opończę, należącą jak mniemano do ofiary. Naokoło rozległy się szepty:
— Czarownica jakaś zasztyletowała rotmistrza z pocztu łuczników Króla Jegomości.