Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.II.djvu/162

Ta strona została skorygowana.
566

Na dnie to podobnej, w tych lochach zapomnienia, wydrążonych przez Ludwika Św., w onem in pace głównej starościńskiej baszty Tournelle, z kolosalnym Pałacem Sprawiedliwości nad głową, do takiego przedśmiertnego grobowca, zapewne z obawy ucieczki, bardzo jak na czartowską kochanicę możebnej, zamkniętą została skazana na postronek Esmeralda; ona, muszka ta biedna, któraby najmniejszego może kamyczka z tego gmachu udźwignąć nie zdołała!
Zaprawdę, losy zarówno jak i społeczność dziwnie niesprawiedliwemi się okazały; tyle zbytku, męczarni i nieszczęść na złamanie tak wiotkiej istoty!
Dola opłakana! Tego kto dziewczynę widział był niegdyś tańczącą i śpiewająca na słońcu, na obecny widok przejęłyby dreszcze. Rzucona śród tych ciemności, pogrzebana, zapchnięta, zamurowana, zimna jak głaz, zimna jako śmierć, pozbawiona najlżejszego powiewu powietrza, któryby spadające te ku ziemi włosy zdołał poruszyć, pozbawiona najdrobniejszego promyka dla źrenicy, najcichszego dla ucha odgłosu ludzkiego, przywalona, zgnębiona ciężarem kajdan, skurczona przy garnku wody i chleba kawałku na wiązce słomy, w kałuży utworzonej z kropel wilgoci ściekającej po ścianach lochu, bez ruchu, prawie bez oddechu, nie była już w stanie czuć nawet cierpień. Phoe-