Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.II.djvu/296

Ta strona została przepisana.

tu jestem, szczęśliwym się czuję. Skręty te należą do najrzadszych i najgustowniejszych w Paryżu całym. Wszystkie stopnie są tu od dołu ukośnie popodcinane. Całe piękno, cała ich prostota polega na układzie splotów dolnych, które się wzajem tulą, wiążą, rzekłbym całują się i kąsają wzajem w sposób rzeczywiście dziewiczo­‑łagodny i po męsku dzielny.
— I niczego nie pragniesz?
— Nie.
— I niczego nie żałujesz?
— Ani pragnień ani żalów. Urządziłem się z życiem.
— Co ludzie urządzą — zauważył KJaudjusz — rzeczy znów mogą rozstroić.
— Jestem filozofem pyrrońskim — odrzekł Gringoire — i wszystko w równowadze trzymam.
— A jakże na nie zarabiasz, na to życie?
— Ej! Tu i ówdzie układam jeszcze tragedje i epopeje! Najwięcej jednak przynosi mi profesja o której wiesz mistrzu; wykręcam się z piramidami stołków na zębach.
— Fach za gruby na filozofa.
— Hm! zawszeć i to równowaga — rzekł Gingoire. — Gdy człowiek ma myśl wszędzie ją odnajduje.
— Wiem o tem — odpowiedział archidjakon.
— Po niejakiem milczeniu ksiądz jął znowu: —