Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.II.djvu/309

Ta strona została przepisana.

— Prześliczny, mistrzu. Oto jest!
Gringoire pochylił się i począł szeotać na ucho archidiakonowi, rzucając spojrzenia niespokojne z końca w koniec ulicy, po której nikt wszakże nie przechodził. Gdy skończył, ksiądz Klaudjusz wziął go za rękę i rzekł zimno:
— Dobrze. Do jutra.
— Do jutra — powtórzył Gringoire. I podczas gdy archidjakon oddalał się w jedną stronę on poszedł w drugą, mówiąc do siebie półgłosem: Ot, pomysł co się zowie! Wspaniałyś panie Piotrze Gringoire! Pal licho! tak czy inak, nie powiedziano nigdzie, by mali ludzie nie byli do wielkich przedsięwzięć. Biton żubra uniósł na barkach; pliszki, piegży i rudziki ocean przelatują.