Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.II.djvu/312

Ta strona została przepisana.

— Skończyłeś?
— Niestety, najdroższy mój bracie, chciałbym odtąd lepszy żywot rozpocząć. Przychodzę do ciebie pełen skruchy i żalu. Spowiadam się. Biję się w piersi. Najzupełniejszą masz rację, bracie, gdy żądasz bym został magistrem i pod monitorem kollegium Torchi. Ale atramentu nie mam, trzeba go kupić; papieru nie mam, trzeba go kupić; piór nie mam, książek nie mam, trzeba to wszystko kupić. Trochę gotówki byłoby tu rzeczą zbawienną i w tym tu celu udaję się do ciebie najukochańszy bracie, z sercem pełnem skruchy.
— Czy już wszystko?
— Tak jest — odpowiedział żak — Trochę pieniędzy.
— Nie mam ani grosza.
Żak wygłosił wtedy z miną poważną i stanowczą zarazem:
— Jeżeli tak, bracie mój, to bardzo mi jest przykro oświadczyć ci, że gdzieindziej robią mi najpiękniejsze propozycje i zachęty. Nie chcesz mi dać pieniędzy?... Nie?... W tym wypadku zaciągam się do szałaśników.
— Zaciągnij się do szałaśników.
Jehan złożył mu ukłon głęboki i gwiżdżąc zbiegł po schodach klasztornych.